Przechodziłam pomiędzy płotkami slalomem. To było bardzo męczące bo jak
zrobisz coś złego to od razu biją cię batem. Miałam wiele czerwonych
śladów na kopytach jak i na szyi, za jakiś czas miałam zacząć skakać
przez przeszkody, ludzie oszaleli!!! Z rodzicami nie miałam kontaktu,
nie wiem dlaczego, ale gdy ostatni raz rozmawiałam z mamą powiedziała, że
wszystko będzie dobrze, jeszcze się zobaczymy, ale to jakoś nie
miało miejsca
- Jestem zmęczona. - szeptałam sama do siebie. Nagle podszedł do mnie mój znajomy Elwir.
- Cześć Soul. Jak się czujesz?
- Wprost super, wiesz? - spojrzałam na niego dysząc.
- Oj no nie obrażaj się. Mam coś dla ciebie - podbiegł do płotu i zabrał jabłko, które miało być dla ludzi. - proszę, dla ciebie.
- Dziękuje. - wzięłam jabłko w zęby i szybko zjadłam.
- Nie ma za co.
- Hej! Elwir won stąd! - zawołał ''trener'' morderca.
- Elwir idź. - szepnęłam do niego a ten natychmiastowo uciekł do rodziców.
- No szybko! Nie mamy czasu, ruszaj się szkapo! - ja stałam w miejscu,
nie miałam zamiaru się ruszyć, ale to co przed chwilą zrobił było
straszne; walnął mnie z całej siły batem. Zrobiła mi się długa rana z
której sączyła się krew, lecz ja ciągle nie ruszałam się. Gdy zrobił
zamach nade mną skoczył mój tata, prosto obok ''trenera'', najwyraźniej
nie podobało mu się to że ktoś skrzywdził jego jedyne dziecko, mama
przybiegła do mnie i powiedziała:
- Soul musimy stąd iść, szybko.
- Dobrze.
Na te słowa uciekałyśmy z mamą przez otwartą bramę, tata po chwili do
nas dołączył, ledwo galopowałam z raną, zaczęło z niej kapać coraz
szybciej, przed nami okazała się płot ''kolczasty'', usłyszałam strzały. Byłam na tyle mała, że przecisnęłam się przez szparę w płocie. Rodzice
nie dali rady, ''trener'' postrzelił ich w nogi, na moich oczach,
zbierało mi się na płacz.
- Soul ucieknij jak najdalej stąd! - krzyknął tata. Gdy uciekałam z
łzami w oczach, usłyszałam dwa strzały i rżenie rodziców, bałam się odwrócić,
więc biegłam dalej
***
Zasnęłam pod drzewem, które znalazłam, byłam spragniona i głodna po cało
nocnym galopie przed siebie, nie było świeżej trawy, kilka dni temu był
tutaj pożar, wypaliło dosłownie wszystko, galopowałam jak mustang przez
prerię, z daleka zauważyłam kępkę zielonej, świeżej, pysznej i
soczystej... trawy, biegłam najszybciej jak potrafiłam, ale na swojej
drodze wpadłam na konia.
<Ktoś?>
Uwagi: Piszesz za długie zdania, przed "że" dajemy przecinek, przed "ale" dajemy przecinek, "...zabrał dla ludzi jabłko..." Ten cytat nie ma sensu, prawda? Zapominasz czasem o kropkach. Cudzysłów piszemy tak: "...", a nie tak: ,, ...", czasem gubisz literki, np. "walną", "dług".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz