niedziela, 8 lutego 2015

Od Lonely "Rzeka" cz. 1 do Wintera

 Szłam z dumnie podniesioną głową, raz po raz stawiając elegancko kopyta u podnóży rozciągających się w nieskończoność pasma gór. Moim celem było poszukanie rzeki, przy której mogłabym się zatrzymać i zaspokoić pragnienie. Nie przypuszczałam jednak, że jest to takie trudne. Sucha trawa ocierała się o moje pęciny. Byłam coraz bardziej spragniona, i już marzyłam, aby znaleźć się jak najszybciej przy wodopoju, wokół którego rosnąć będzie żyzna, smaczna trawa. Niestety, w przeciągu mojego zakresu widzenia, nie zapowiadało się dobrze... Bowiem przed moimi oczami ukazało się całkowite pustkowie. Byłam silna, ale w tym momencie czułam, że słabnę. Nie piłam, ani nie jadłam od dwóch dni. Upadłam na ziemię wyczerpana. Wpatrywałam się w wysoko położone słońce, po czym zamknęłam oczy i zasnęłam.
Gdy się obudziłam, była już chłodna noc. W nocy czuję, że żyję. Byłam już trochę na siłach, więc wstałam, i aby nie marnować nocy pogalopowałam przez pustkowie. Po kilku godzinach na horyzoncie ukazał mi się las. Nikt chyba nie byłby w stanie opisać mojego szczęścia. W końcu las, zielona, soczysta trawa, woda...
***
  Gdy już dobiegłam, poczułam smak przepysznej trawy w moim pysku. Nagle do moich nozdrzy dobiegł zapach wody. Zostawiłam trawę i pokłusowałam w stronę zapachu, który z każdym krokiem się nasilał. Usłyszałam szum. Pocwałowałam szczęśliwa do rzeki  i od razu zanurzyłam mój spragniony język w wodę.
Nareszcie czułam się na siłach i mogłam w spokoju odpocząć. Położyłam się pod drzewem i zasnęłam. 
    Gdy się obudziłam, stał nade mną koń. Ogier. Wpatrywał się we mnie zaciekawiony.
- Cześć, jestem Winter. - powiedział do mnie uśmiechnięty. Dziwny był. Pierwszy raz widzę tak białego konia. Nie odpowiedziałam na jego powitanie. Wolałam się nie odzywać, ponieważ po raz pierwszy od kilku miesięcy zobaczyłam konia.


<Winter?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz