Gdy się obudziłam, była już chłodna noc. W nocy czuję, że żyję. Byłam już trochę na siłach, więc wstałam, i aby nie marnować nocy pogalopowałam przez pustkowie. Po kilku godzinach na horyzoncie ukazał mi się las. Nikt chyba nie byłby w stanie opisać mojego szczęścia. W końcu las, zielona, soczysta trawa, woda...
***
Gdy już dobiegłam, poczułam smak przepysznej trawy w moim pysku. Nagle do moich nozdrzy dobiegł zapach wody. Zostawiłam trawę i pokłusowałam w stronę zapachu, który z każdym krokiem się nasilał. Usłyszałam szum. Pocwałowałam szczęśliwa do rzeki i od razu zanurzyłam mój spragniony język w wodę.
Nareszcie czułam się na siłach i mogłam w spokoju odpocząć. Położyłam się pod drzewem i zasnęłam.
Gdy się obudziłam, stał nade mną koń. Ogier. Wpatrywał się we mnie zaciekawiony.
- Cześć, jestem Winter. - powiedział do mnie uśmiechnięty. Dziwny był. Pierwszy raz widzę tak białego konia. Nie odpowiedziałam na jego powitanie. Wolałam się nie odzywać, ponieważ po raz pierwszy od kilku miesięcy zobaczyłam konia.
<Winter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz