Haha, ale on jest komiczny... - Myślałam. - Czyżby mnie "lubił"?
- No nieźle... Ale popatrz na mistrza. - po tych słowach zaczęłam profesjonalny Piaff.
- Pff... Popatrz na to! - I Winter zaczął Piaff.
- No i co to ma być?! Ja umiem to o wiele lepiej. - rzekłam.
- A Kłus Hiszpański jak Ci wychodzi? - zapytał z ironią. Pewnie nie wiedział, że potrafię to o wiele lepiej niż on.
- Hmm... No cóż, kłusowało się kiedyś przez prerie...
- No to zobaczymy jak Ci pójdzie! - po tych słowach od razu zaczął wyciągnięty kłus. Jakbym przegrała, to zhańbiłabym swój honor. Wystartowałam trochę spóźniona, ale mimo to dogoniłam przeciwnika.
- Szybka jesteś. - powiedział Winter.
- Ty też nieź... - nie zdążyłam dokończyć, kiedy potknęłam się o kamień i upadłam. Towarzysz natychmiastowo się zatrzymał i pomógł mi wstać.
- Nic Ci nie jest? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam. Tak naprawdę cała byłam obolała, lecz nie okazywałam tego.
- Twarda jesteś, ale widzę, że Cię coś boli. Chodźmy do lasu, tam na pewno są jakieś opatrunki.
- Nie. Dam radę, kontynuujemy wyścig? - zapytałam z uśmiechem jak gdyby nigdy nic się nie stało.
- No nie wiem... Chodźmy do lasu. Poszukamy może jakiś ciekawych miejsc?
- No dobra... - po tych słowach zagalopowałam. - ...ale najpierw mnie złap! - zaczęłam biec. Moje nogi mnie bolały, ale "co Ci nie zaszkodzi, to Cię wzmocni", więc mimo bólu biegłam z Winterem u boku, z czasem zapomniałam nawet o bolącym kopycie.
Kiedy niebo zrobiło się czerwono - pomarańczowo - fioletowe zatrzymaliśmy się, aby podziwiać piękny zachód słońca.
- Piękne, prawda? - zapytał się mnie biały ogier.
- Tak... - odpowiedziałam.
Po kilku minutach ciszy usłyszeliśmy konie. Masa koni. Ziemia drżała. Słyszeliśmy też dzikie okrzyki ludzi. Od razu, gdy ich zobaczyłam, zaczęłam galopować przed siebie jak oszalała, byleby tylko uciec jak najdalej. Winter biegł przede mną, a ja cały czas zwalniałam. Bolące kopyta po upadku znowu zaczęły boleć. Stanęłam więc w miejscu i zaczęłam szukać miejsca, w którym mogłabym się schować.
Zauważyłam średniej wielkości krzaki, podeszłam kulejąc i położyłam się za krzakami. Martwiłam się jednak o ogiera, który nie zauważył mojej nieobecności, i wciąż galopował.
<Winter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz